Do bieżącego numeru „Get Creative!” postanowiłam przygotować coś dla wszystkich miłośników wydawnictwa Usborne, a w szczególności serii That’s not my… Jeżeli jeszcze jej nie znacie, koniecznie sięgnijcie po proponowane w jej ramach pozycje. Te książeczki to fantastyczna pomoc dydaktyczna dla nauczycieli najmłodszych oraz must have w domowej biblioteczce, jeżeli macie własne dzieci! Mnie szczególnie zainspirowała jedna z nich, którą uwielbiamy oglądać z moją córeczką – That’s not my baby. Co z tego wyszło? Zobaczcie sami!
Cała seria książeczek opiera się na tym samym założeniu – dzieci poznają dzięki nim struktury That’s not my... oraz That’s my..., a przy okazji szereg rzeczowników, takich jak nazwy części ciała, ludzi oraz zwierząt, ubrań czy poszczególnych części pojazdów, w towarzystwie przymiotników – dobranych tak, by można było w ciekawy sposób „zilustrować” je dotykowo. W każdej z książeczek pojawia się bowiem mnóstwo różnych materiałów i faktur, których dzieci mogą dotykać.
Podobnie jest w książeczce That’s not my baby, w której na każdej z ilustracji pojawia się inne dziecko: w miękkiej czapce na głowie, trzymające gładki kocyk, mające na rękach szorstkie w dotyku rękawiczki itp. To, co mnie najbardziej urzekło, to zakończenie książeczki. Na ostatniej stronie znajduje się lusterko, w którym dziecko może zobaczyć własne odbicie, a jednocześnie usłyszeć That’s my baby... It’s you!
Jako osoba, do której inspiracje przychodzą w najmniej oczekiwanych momentach, już po pierwszym przeczytaniu tej książeczki pomyślałam, że fajnie byłoby mieć coś podobnego na zajęcia. Tak oto zrodził się pomysł na stworzenie własnej wersji, zatytułowenej That’s not my student.
[ . . . ]